Szczecin Rock Festival gitarową ucztą dla tysięcy
2009-06-27 21:58:28 | SzczecinZaczęło się delikatnie od muzyki Happysad, zakończyło potężnym, ciężkim i dynamicznym brzmieniem Limp Bizkit. Na kilkanaście godzin Szczecin stał się prawdziwą mekką rocka.
Wszystko za sprawą Szczecin Rock Festival, który od środy trwa na stadionie miejskim im. Floriana Krygiera. Impreza zorganizowana wspólnie przez firmę Promotor United Entertainment, Eskę Rock i miasto przyciągnęła kilka tysięcy miłośników rocka. Pierwsi z nich pojawili się w pobliżu stadionu już we wczesnych godzinach popołudniowych. Z niecierpliwością oczekiwali na otwarcie bram i rozpoczęcie koncertów. Zestaw wykonawców był następujący: Happysad, Coma, Hey, Kaiser Chiefs, Limp Bizkit. Polskie kapele wprowadziły widzów w dobry nastrój. Szczególnie ciepło przyjęli oni występ Comy. Widać jednak było, że publiczność oczekuje na zagraniczne gwiazdy. I uczestnicy koncertu nie zawiedli się: Kaiser Chiefs i Limp Bizkit dały prawdziwy SHOW. Wokalista „Kaiserów” Ricky Wilson nigdy nie ukrywał swojej sympatii i podziwu dla frontmena Limp Bizkit. Przez cały występ prowokowała publiczność pytaniami o amerykańską grupę i uczył wymawiać nazwę swojej kapeli. Energia Ricky`ego wydawała się być niewyczerpana. Nie tylko śpiewał, akompaniował na tamburynie, zagadywał publiczność, ale wdrapywał się na konstrukcję sceny i stołu mikserskiego, skąd zachęcał do zabawy i czym wzbudził potężny aplauz widowni. Grupa zagrała kilkanaście utworów, w tym najbardziej znany przebój „Ruby”.
Prawdziwe rockowe trzęsienie ziemi zaczęło się z chwilą wejścia na scenę muzyków Limp Bizkit. Grupa, która reaktywowała się w lutym br., po kilku latach milczenia, udowodniła, że nie straciła nic ze swoich atutów. Rytmiczne, ostre granie, ciężkie brzmienie gitary, rapujący wokal Freda Dursta, przeplatane ostrym skratchem DJ Lethala doprowadziły widzów do szaleństwa. Ze sceny niemal bez chwili przerwy rozbrzmiewał kolejny przebój grupy. I w tym przypadku wokalista nie szczędził sił, aby atmosfera koncertu cały czas była gorąca. Intonował refren piosenki „Ruby” Kaiser Chiefs i prosił o jego dośpiewanie, prosił wszystkich, aby usiedli i zerwali się do zabawy we wskazanym momencie, niesiony na brakach ochroniarzy witał się uczestnikami koncertu. Właśnie w tym momencie Fred Durst zaskarbił sobie szczególną sympatię publiczności. W pewnym momencie poprosił kolegów z zespołu o zaprzestanie grania, po to, aby można pomóc jednej z fanek, która w tłumie została popchnięta i omal nie upadła. Limp Bizkit grał ponad półtorej godziny. Słuchacze potężnym aplauzem przyjęli pierwsze dźwięki utworu „Take a look around” będący tematem muzycznym z filmu Mission Impossible II. Była to ostatnia kompozycja wykonana przez zespół.
inf.prasowe