Do zobaczenia za ro(c)k
2009-06-27 22:24:22 | SzczecinWystępem Chrisa Cornella zakończył się Szczecin Rock Festival. Fani ostrego grania nie kryli żalu, że impreza już się skończyła. Obiecali wrócić w przyszłym roku.
Dwudniowa impreza była największym koncertem rockowym w historii Szczecina. Po raz pierwszy fani mogli posłuchać na żywo gwiazd światowego formatu. Bez wątpienia jeszcze bardzo długo będą wspominać niesamowity występ Limp Bizkit. Bardzo dobre wrażenie pozostawił też po sobie legendarny wokalista Soundgarden i Audioslave – Chris Cornell. Dobór wykonawców SRF pozwolił miłośnikom każdej odmiany rocka znaleźć coś dla siebie.
Festiwal zorganizowały wspólnie firma Promotor United Entertainment, Eska Rock i miasto Szczecin. Wszystkich koncertów słuchało w sumie ok. 10 tysięcy fanów rocka. Drugi dzień imprezy, podobnie jak pierwszy, rozpoczęła szczecińska kapela, wybrana w drodze konkursu. Tym razem swe umiejętności zaprezentował zespół „sPiątkuNaSobotę”. Po nim wystąpiły trzy polskie zespoły. Jako pierwszy na scenie pojawił się Izrael, kultowa grupa założona na początku lat 80. ubiegłego stulecia przez Roberta Brylewskiego. Diametralnie odmienne brzmienie to specjalność kolejnej formacji, która zaprezentowała się podczas SRF. Lipali – grupa założona przez Tomka „Lipę” Lipnickiego – zagrała ostro i agresywnie. Ich występ przyjęty został bardzo ciepło. Podobnie jak występ ostatniej z polskich kapel - Myslovitz. Zespół Artura Rojka zaskoczył nieco swoich słuchaczy. Zwłaszcza ostatni utwór, będący kilkunastominutową etiudą muzyczną, zagraną z niezwykłą siłą i ekspresją udowodnił, że Myslovitz to nie tylko twórcy nastrojowych ballad, ale także kapela grająca z prawdziwym rockowym zębem. Występ śląskiej grupy wprowadził nieco w nastrój kolejnego koncertu. Walijska grupa Manic Street Preachers słynie ze swych politycznie zaangażowanych tekstów. Ich muzyka to melodyjne, gitarowe granie, charakterystyczne dla brytyjskiego rocka. Grupa wykonała swe największe przeboje. Wśród nich były kompozycje z najnowszej płyty poświęconej w całości zaginionemu w niewyjaśnionych okolicznościach gitarzyście zespołu, Richey`owi Edwardsowi.
Zwieńczeniem wieczoru i całego festiwalu był występ Chrisa Cornella. Fani rocka pamiętają i cenią jego dokonania z zespołami Soundgarden i Audioslave. Od kilku lat artysta prowadzi jednak karierę solową i osiągnięcia na tym polu są różnie odbierane przez wielbicieli rocka. Widzowie zgromadzeni na stadionie Pogoni obawiali się, że występ zdominują nowe kompozycje wokalisty. Na szczęście były to obawy na wyrost. Cornell pokazał, że jest w doskonałej formie i rewelacyjnie buduje nastrój koncertu. Zaczął rzeczywiście od utworów nowszych, szybko przeszedł do kompozycji sprzed kilkunastu lat, czym wprawił słuchaczy w zachwyt. Zwieńczeniem jego występu był utwór „Black Hole Sun” odśpiewany z udziałem i wśród publiczności.
inf. prasowe